TROCHĘ GRÓŹB I BRAK TELEFONU
Budzik w telefonie dzwonił zawzięcie. Czy zawsze musi robić przy tym tyle hałasu? No tak... w końcu od tego jest. Lekko podniosłam głowę znad poduszki. Budzik nie przerywał swojej porannej pobudki. Kurczę, uparty jest. Usiadłam na łóżku i ospale wyciągnęłam rękę w kierunku urządzenia i je uciszyłam. Opadłam na posłanie. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Telefon znów zaczął wygrywać melodię. Spojrzałam na ekran... szósta czterdzieści osiem... Robi się późno. W końcu o siódmej dwadzieścia pięć mam autobus. Zwlokłam się z łóżka. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Wychyliłam się odrobinę, chłodne powietrze momentalnie otoczyło moją twarz. Odetchnęłam głęboko. Tlen szybko dotarł do moich płuc, poczułam, że żyję. Cudowne uczucie. Rano często oddycham świeżym powietrzem, aby się dobudzić. To element mojej porannej pobudki. Zamknęłam okno. Serio już późno... Zaczęłam się zbierać najszybciej, jak tylko mogłam.
Punktualnie dwadzieścia pięć po siódmej wchodziłam do szkolnego autobusu. Był już prawie pełny. Jedno z wolnych miejsc znajdowało się obok... Nie mogę
w to uwierzyć! Obok Maksa! Ja chyba mam szczęście, chociaż zawsze w to wątpiłam. Może jednak jest sprawiedliwość na tym świecie?
- Mogę...? - niepewnie spojrzałam w jego stronę.
Skinął głową w odpowiedzi. Przez długi czas wpatrywał się w dal nieobecnym wzrokiem. Spoglądał w widoki za oknem bez większego zainteresowania. Był lekko przygarbiony. Wyglądało na to, że coś go gnębiło. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie spytać go co mu leży na wątrobie, ale wydawało mi się, że tak jakoś nie wypada... No przecież nie będę mu się narzucać. A tak poza tym, to przecież by mi nie odpowiedział, zbyłby mnie ogólnikami. A może by tak spytać... o coś innego? Jakieś tam zwykłe pytanie... Ważne, by nawiązać z nim jakąś rozmowę, o czymkolwiek.
- Słuchaj... co mamy na pierwszej lekcji?
Odwrócił się nieznacznie i skierował w moją stronę spojrzenie nie wykazujące zainteresowania. Miał takie zmęczone oczy... jakby miał za sobą nieprzespaną noc. Chyba długo nad czymś rozmyślał.
- A co dzisiaj jest? - lekko uniósł brwi w szczerym zdziwieniu.
- Wtorek - nasza rozmowa powoli się rozwijała, nie mogłam się powstrzymać od lekkiego uśmiechu, mój rozmówca jednak go nie odwzajemnił.
- Historia... chyba, nie jestem pewien - odrzekł siląc się na odrobinę weselszy ton niż poprzednio.
Dojeżdżaliśmy już na miejsce, w końcu mieszkam niedaleko szkoły, równie dobrze mogłabym iść pieszo, ale rzadko mam ochotę na poranny spacerek. Postanowiłam zaryzykować... W końcu raz się żyje!
- A tak przy okazji... to jak to jest z tą Karoliną? Jeśli można wiedzieć oczywiście... Ty z nią jesteś czy nie? To przez nią jesteś taki smutny?
O ile wcześniej Maks był dla mnie miły, to teraz kompletnie zmienił swoje nastawienie do mnie. Odwrócił się, jego oczy płonęły gniewem. Przez chwilę miałam wrażenie, że stracił panowanie nad sobą. W gruncie rzeczy, to chyba właśnie tak było.
- Czy wy wszyscy musicie mnie męczyć z tą Karoliną? Już nie ma innych tematów do rozmowy? To moja prywatna sprawa, okay? - zaczął schodzić z tonu, uspokajał się.
Przytaknęłam niemrawo. Zaskoczył mnie totalnie. Przypuszczałam, że nie zareaguje zbyt entuzjastycznie, ale nie sądziłam, że od razu tak wybuchnie. No... tak właściwie, to jak on mnie potraktował?! Drze się, jakbym mu coś zrobiła. Po prostu spytałam, tak? Co on sobie wyobraża? Może powinnam teraz zwrócić mu na to uwagę? Ale jak teraz na niego naskoczę, to chyba przestanie mnie lubić... Chwila! On mnie i tak nie lubi, więc nie mam nic do stracenia. A tak poza tym, to przecież żyje się dla siebie, a nie po to, aby inni nas lubili, tak? Tak. Zdecydowanie. Ale chyba jednak będę już siedzieć cicho. On taki smutny jest...
***
W szkole wlokłam się po korytarzach kompletnie przygnębiona. Nie miałam tam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać, komu mogłabym się zwierzyć... To nie jest łatwa. A do tego jeszcze te zaczepki Karoliny i jej przyjaciółeczek. Tak właśnie było dzisiaj. Wszystkie trzy przechadzały się całą szerokością korytarza. Nie sposób było ich wyminąć. Gdy mnie zobaczyły, niebieskooka brunetka pospieszyła w moim kierunku. Lekko mnie pchnęła.
- Co ty sobie wyobrażasz? - syknęła przez zęby.
- Ale o co ci chodzi? - przez moją twarz przemknęło całkowite zdumienie. Szczerze? Ja serio nie wiedziałam, o co im wszystkim chodzi.
- Jeszcze się pytasz! Nie udawaj głupszej niż jesteś! Chodzi o to, że masz się odczepić od Maksa! On jest Karoliny, rozumiesz? - wycedziła brunetka.
Na te słowa, blondowłosa Karolina uśmiechnęła się nieznacznie i wysłała mi niezbyt przyjazne spojrzenie. Od razu poczułam się niepewnie. Cóż, w końcu wszystkie były do mnie wrogo nastawione.
- Siadasz z nim prawie na każdej lekcji, więc nie wmawiaj nam, że nie jesteś nim zainteresowana! - wybuchnęła druga z blondynek. Zdaje się, że ma na imię Wiola.
- Mamy dla ciebie dobrą radę... - zaczęła sztucznie miło brunetka. - Odczep się od niego, albo bardzo tego pożałujesz.
- Dokładnie! Magda ma rację - mówiła Wiola. - Jeśli nas nie posłuchasz, to twoje życie bardzo się zmieni. Oj, bardzo... To będzie istne piekło. Upokorzymy cię publicznie. Nikt nie będzie chciał się z tobą kolegować, chociaż... No tak, w końcu ty najprawdopodobniej i tak z nikim tu jeszcze nie nawiązałaś znajomości. Heh, wobec tego w szkole chyba nie mamy naiwnych idiotów, którzy chcieliby spędzać czas z kimś takim... O czym to ja mówiłam? Pożałujesz, że się urodziłaś. Z obawy przed nami pewnie przestaniesz przychodzić do szkoły... Aż takie straszne jesteśmy...- zaśmiała się. - Nauczanie indywidualne lub zmiana szkoły i te sprawy... No wiesz...
- Wioluś, wystarczy już. Myślę, że zrozumiała - uśmiechnęła się Karolina, po czym spojrzała na mnie z wyższością. - Idziemy, dziewczyny!
Można powiedzieć, że mi groziły, a ja nawet się nie odezwałam! Stałam i słuchałam potulnie jak baranek! Tak, jakbym w ogóle nie miała charakteru... Poczułam się taka... taka jakaś bezbarwna i pusta. Trudno to wytłumaczyć. Po prostu poczułam, że jestem nikim. Nie jestem panią mojego życia, a przecież powinnam! Co robić? Powinnam ich posłuchać? Nie! Na pewno nie.
Z zadumy wyrwał mnie ostry i nieprzyjemny dźwięk szkolnego dzwonka. Czas na... tak, na biologię. Normalnie na tej lekcji siedzę z Maksem... Nie, nie będę ich słuchać. Mam swoje zdanie, nie zamierzam się im podporządkowywać. Usiądę z nim na biologi, matmie, historii i... i czymś tam jeszcze (na jakich lekcjach ja jeszcze z nim siedzę...?). Jak zawsze. I nikt mi nie zabroni.
Na te słowa, blondowłosa Karolina uśmiechnęła się nieznacznie i wysłała mi niezbyt przyjazne spojrzenie. Od razu poczułam się niepewnie. Cóż, w końcu wszystkie były do mnie wrogo nastawione.
- Siadasz z nim prawie na każdej lekcji, więc nie wmawiaj nam, że nie jesteś nim zainteresowana! - wybuchnęła druga z blondynek. Zdaje się, że ma na imię Wiola.
- Mamy dla ciebie dobrą radę... - zaczęła sztucznie miło brunetka. - Odczep się od niego, albo bardzo tego pożałujesz.
- Dokładnie! Magda ma rację - mówiła Wiola. - Jeśli nas nie posłuchasz, to twoje życie bardzo się zmieni. Oj, bardzo... To będzie istne piekło. Upokorzymy cię publicznie. Nikt nie będzie chciał się z tobą kolegować, chociaż... No tak, w końcu ty najprawdopodobniej i tak z nikim tu jeszcze nie nawiązałaś znajomości. Heh, wobec tego w szkole chyba nie mamy naiwnych idiotów, którzy chcieliby spędzać czas z kimś takim... O czym to ja mówiłam? Pożałujesz, że się urodziłaś. Z obawy przed nami pewnie przestaniesz przychodzić do szkoły... Aż takie straszne jesteśmy...- zaśmiała się. - Nauczanie indywidualne lub zmiana szkoły i te sprawy... No wiesz...
- Wioluś, wystarczy już. Myślę, że zrozumiała - uśmiechnęła się Karolina, po czym spojrzała na mnie z wyższością. - Idziemy, dziewczyny!
Można powiedzieć, że mi groziły, a ja nawet się nie odezwałam! Stałam i słuchałam potulnie jak baranek! Tak, jakbym w ogóle nie miała charakteru... Poczułam się taka... taka jakaś bezbarwna i pusta. Trudno to wytłumaczyć. Po prostu poczułam, że jestem nikim. Nie jestem panią mojego życia, a przecież powinnam! Co robić? Powinnam ich posłuchać? Nie! Na pewno nie.
Z zadumy wyrwał mnie ostry i nieprzyjemny dźwięk szkolnego dzwonka. Czas na... tak, na biologię. Normalnie na tej lekcji siedzę z Maksem... Nie, nie będę ich słuchać. Mam swoje zdanie, nie zamierzam się im podporządkowywać. Usiądę z nim na biologi, matmie, historii i... i czymś tam jeszcze (na jakich lekcjach ja jeszcze z nim siedzę...?). Jak zawsze. I nikt mi nie zabroni.
***
Biologia bardzo mi się dłużyła. Nauczycielka od tego przedmiotu już od dwudziestu minut ciągnęła swój nudny wykład. A ja do tego byłam trochę senna
i obawiałam się, czy przypadkiem zaraz nie zasnę. Musiałam mieć się na baczności. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk wydobywający się z mojego plecaka... W pierwszej chwili nie potrafiłam do zidentyfikować. Co to mogło być? Jakaś delikatna, subtelna melodia... Niespodziewanie dotarło do mnie, co tak naprawdę się działo. Matko, telefon mi dzwonił! Automatycznie schyliłam się do plecaka
i sięgnęłam po komórkę. Na wyświetlaczu spostrzegłam znajome imię: Monika. Moja dawna przyjaciółka Tak, dawna. A może nie powinnam się na nią gniewać, że przyjaźni się z Anką? Przecież można mieć wielu przyjaciół. Nie trzeba się ograniczać do jednej osoby. Chyba jednak głupio zrobiłam, że przestałam z nią gadać. Teraz nie mam się nawet komu wygadać. Chociaż... Po mojej przeprowadzce to ja pierwsza zadzwoniłam. Ona nie raczyła nawet wysłać jednego sms'a! Sama nie wiem... W każdym razie teraz nie zamierzałam odbierać
z dwóch powodów. Po pierwsze nie jestem teraz gotowa, żeby z nią gadać. Najpierw muszę sobie co nieco przemyśleć. Po drugie... jest lekcja! Odrzuciłam połączenie.
Gdy uniosłam głowę znad plecaka zobaczyłam przenikliwy wzrok nauczycielki. Po chwili poczułam na sobie także spojrzenia całej klasy. Niektórzy patrzyli na mnie jakby z nienawiścią. Inni po prostu byli lekko zdziwieni. Poczułam się bardzo głupio i niepewnie. Wówczas usłyszałam stukot obcasów nauczycielki. Szybkim krokiem podeszła do mnie z ręką wyciągniętą przed siebie.
- Proszę o telefon. - rzekła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ja jednak zbyt długo wmawiałam sobie podczas poprzedniej przerwy, że zawsze powinnam bronić własnego zdania. Sprzeciwiłam się.
i obawiałam się, czy przypadkiem zaraz nie zasnę. Musiałam mieć się na baczności. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk wydobywający się z mojego plecaka... W pierwszej chwili nie potrafiłam do zidentyfikować. Co to mogło być? Jakaś delikatna, subtelna melodia... Niespodziewanie dotarło do mnie, co tak naprawdę się działo. Matko, telefon mi dzwonił! Automatycznie schyliłam się do plecaka
i sięgnęłam po komórkę. Na wyświetlaczu spostrzegłam znajome imię: Monika. Moja dawna przyjaciółka Tak, dawna. A może nie powinnam się na nią gniewać, że przyjaźni się z Anką? Przecież można mieć wielu przyjaciół. Nie trzeba się ograniczać do jednej osoby. Chyba jednak głupio zrobiłam, że przestałam z nią gadać. Teraz nie mam się nawet komu wygadać. Chociaż... Po mojej przeprowadzce to ja pierwsza zadzwoniłam. Ona nie raczyła nawet wysłać jednego sms'a! Sama nie wiem... W każdym razie teraz nie zamierzałam odbierać
z dwóch powodów. Po pierwsze nie jestem teraz gotowa, żeby z nią gadać. Najpierw muszę sobie co nieco przemyśleć. Po drugie... jest lekcja! Odrzuciłam połączenie.
Gdy uniosłam głowę znad plecaka zobaczyłam przenikliwy wzrok nauczycielki. Po chwili poczułam na sobie także spojrzenia całej klasy. Niektórzy patrzyli na mnie jakby z nienawiścią. Inni po prostu byli lekko zdziwieni. Poczułam się bardzo głupio i niepewnie. Wówczas usłyszałam stukot obcasów nauczycielki. Szybkim krokiem podeszła do mnie z ręką wyciągniętą przed siebie.
- Proszę o telefon. - rzekła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ja jednak zbyt długo wmawiałam sobie podczas poprzedniej przerwy, że zawsze powinnam bronić własnego zdania. Sprzeciwiłam się.
- Ale... - zaczęłam. Wystarczyło. Nauczycielka wyczuła natychmiast, że nie zamierzam współpracować. Postanowiła pokazać, że ma nade mną władzę. Poczułam, że mnie nie lubi.
- Gdybyś mi go podała, odebrałabyś go po lekcji. Jednak widzę, że tak się nie dogadamy... - syknęła nieprzyjemnym tonem. Teraz to ja przestałam ją lubić. - Po telefon przyjdą rodzice. Mogą go odebrać dopiero jutro, bo dzisiaj wcześniej wychodzę ze szkoły. Podaj mi telefon.
Schyliłam się do plecaka, wyjęłam komórkę i odruchowo raz jeszcze spojrzałam na ostatnie połączenia. Nauczycielka przechwyciła sprzęt.
- Wyłącz go - spojrzała na wyświetlacz. - Nie chcę, żeby jakaś Monika czy twoi inni znajomi wydzwaniali, podczas, gdy będę przechowywać ten telefon.
Posłusznie wyłączyłam.
- Gdybyś mi go podała, odebrałabyś go po lekcji. Jednak widzę, że tak się nie dogadamy... - syknęła nieprzyjemnym tonem. Teraz to ja przestałam ją lubić. - Po telefon przyjdą rodzice. Mogą go odebrać dopiero jutro, bo dzisiaj wcześniej wychodzę ze szkoły. Podaj mi telefon.
Schyliłam się do plecaka, wyjęłam komórkę i odruchowo raz jeszcze spojrzałam na ostatnie połączenia. Nauczycielka przechwyciła sprzęt.
- Wyłącz go - spojrzała na wyświetlacz. - Nie chcę, żeby jakaś Monika czy twoi inni znajomi wydzwaniali, podczas, gdy będę przechowywać ten telefon.
Posłusznie wyłączyłam.
Gdy po dzwonku wyszłam na korytarz, zobaczyłam, że pośpiesznie zbliżają się do mnie trzy rozwścieczone postacie. Karolina, Magda i Wiola wyglądały na naprawdę wkurzone. No tak, w końcu znów usiadłam z Maksem. Dobrze zrobiłam. Ale teraz pewnie będę miała przechlapane...
_______________________________________________________________
Ostatnio brakowało weny, więc pisanie trzeciego rozdziału troszkę się przedłużyło. Mam nadzieję, że jednak się opłaciło. Czekam na jakieś opinie ^_^.
Dobranocka *_*
_______________________________________________________________
Ostatnio brakowało weny, więc pisanie trzeciego rozdziału troszkę się przedłużyło. Mam nadzieję, że jednak się opłaciło. Czekam na jakieś opinie ^_^.
Dobranocka *_*