NOWA SZKOŁA, NOWA KLASA...
Nadszedł ten dzień... Idę do zupełnie obcego gimnazjum, nie znam tam jeszcze nikogo. Ogólnie nie jestem zbyt towarzyska, wręcz przeciwnie: jestem nieśmiała, więc marne szanse, że się z kimś zakoleguję. Za ładna też nie jestem. Mam czarne włosy sięgające mi do ramion i dość zwyczajne zielone oczy. Nie jestem niesamowicie szczupła. Nie mam zniewalającego spojrzenia. Mój uśmiech nie zachwyca tak, jak to u niektórych. Tak w skrócie: po prostu jestem przeciętna.
- Nie stój w przejściu! - zgromiła mnie jakaś błękitnooka brunetka i spojrzała na mnie z wyższością. Od razu poczułam, że jej nie lubię To spojrzenie świadczyło o jej surowym i nieprzyjemnym charakterze.
Nie od razu wróciłam do rzeczywistości, jeszcze chwilę stałam na środku korytarza zmyślona wpatrując się w smukłą postać tej ładnej i wrednej brunetki na przeciwko mnie. Ona jednak nie miała zamiaru czekać, aż łaskawie się przesunę i mnie lekko pchnęła przechodząc. Słyszycie to? Po prostu mnie popchnęła! Co za bezczelność! Może i nawet zwróciłabym jej na to uwagę -może i powinnam- gdybym tylko miała inny charakter. Jednak moja wrodzona nieśmiałość mi na to nie pozwalała. A może to jednak po postu była moja wina, że tak zablokowałam przejście i nie powinnam się teraz czepiać, że mnie pchnęła?
Nagle rozległ się głośny i przeciągły dźwięk szkolnego dzwonka. Do której sali miałam pójść? Aha, już wiem... Ruszyłam więc pośpiesznie w tamtym kierunku. Weszłam do klasy jako ostatnia, wszyscy -łącznie z nauczycielem- już sobie siedzieli.
- Co ma znaczyć to spóźnienie? - wybuchnął nauczyciel matmy. Z końca sali dało się słyszeć szepty i śmiech. Kompletnie mnie zamurowało. Dopiero co wchodzę, jestem tu pierwszy raz, muszę oswoić się z otoczeniem, a tu od razu się na mnie drą? Czy to jest w porządku? Nauczyciel podniósł głowę znad dziennika i spojrzał wyczekująco w moim kierunku. Na szczęście już po chwili z jego twarzy zniknęła złość i poirytowanie i rozchmurzył się lekko. - Nowa twarz w tej klasie, hę? No tak, dyrektorka wspominała... - dodał nieco ciszej. - Zajmij miejsce.
Nauczyciel wskazał mi jedną z ławek w pierwszym rzędzie. Podeszłam tam. Niestety wychodziło na to, że na jednym z krzeseł przy niej siedziała już jakaś ruda dziewczyna i absolutnie nie pozwoliła mi siąść obok.
- To miejsce jest zajęte. - syknęła groźnie. Wolałam sobie odpuścić tę miejscówkę i poszłam dalej.
Kolejne wolne miejsce znalazło się obok... tej błękitnookiej brunetki, którą widziałam już na korytarzu! Ja to mam pecha! Czy ona musi być właśnie w tej klasie? Siedziała sobie przed swoimi dwiema koleżaneczkami i ciągle rechotały w trójkę. Najwyraźniej już miały ze mnie polewkę. No nieźle, raczej mnie nie polubią, skoro już się ze mnie śmieją. Cóż, śmiech to zdrowie... A tak w ogóle, to nie obchodzi mnie ich zdanie na mój temat. Wolałam nie ryzykować i nawet nie podeszłam do tej ławki. Jaka szkoda, że każdej ławce już ktoś siedział, szkoda, nie usiądę sama. Ostatnie z wolnych miejsc jakie sobie wypatrzyłam znalazło się obok... klasowego przystojniaka! Wysoki brunet, te piwne oczy... od razu poczułam, że się w nim na maksa zadurzyłam... Stop! Co ja gadam? Przecież i tak nie mam u niego szans! Nie ma sensu się oszukiwać.
Podeszłam niepewnie do TEJ ławki. Na krześle, na którym chciałam usiąść leżał plecak chłopaka, jednak postanowiłam spróbować.
- Cześć... Może mógłbyś... eh... Mogłabym tu... - zaczęłam niepewnie, jednak wszelkie słowa okazały się zbędne. On po prostu zabrał plecak i lekko odsunął krzesło, dając mi tym sposobem do zrozumienia, że mam usiąść. Przy tym nawet na mnie nie spojrzał, choć... może to i lepiej
Usiadłam. W tamtej chwili miałam wrażenie, że spełniło się jedno z moich marzeń. Siedzę obok NIEGO! Oj, muszę się uspokoić, przecież miałam sobie nic nie obiecywać. Wiem, że nie mam u niego szans. Moje słowa zdawały się potwierdzać szepty, które dotarły do moich uszu z ławki błękitnookiej oraz tych dwóch blondowłosych koleżaneczek za nią:
- Ej, ta nowa usiadła obok Maksa... - gorączkowała się jedna z blondynek, zdecydowanie najładniejsza z tej trójki, z pewnością uchodziła za klasową piękność.
- Spokojnie, Karolina - uspokajały ją dwie pozostałe. - Przecież wiesz, że ona w porównaniu z tobą jest nikim. Ona... nie jest zbyt urodziwa, Maks nawet na nią przecież nie spojrzy.
Hmm... ma na imię Maks, jak słodko!
A tak na poważnie... Podsumowując: na maksa zadurzyłam się w Maksie (o, ale mi się ciekawie ułożyło: "...na maksa w Maksie..."), który "nawet na mnie przecież nie spojrzy" a klasowe plotkary obgadują mnie za moimi plecami i wciąż chichotają bez powodu. Reszta klasy po prostu dziwnie na mnie patrzy...
Pierwszy dzień w nowej klasie uważam za niezbyt udany...
________________________________________
Może jakieś opinie o pierwszym rozdziale? *_*